Empatia w czasach kryzysu

Empatia w czasach kryzysu

Niedawno ktoś napisał, że „to szeregowi ludzie płacą najwyższą cenę za kryzysy takie, jak ten”. Ja skomentowałem, że bycie „szeregowym człowiekiem” to wybór. A potem dowiedziałem się, że nie jestem empatyczny, a w tych czasach to potrzebne szczególnie. Naprawdę? W czasach kryzysu na pewno empatia jest istotna, ale dużo ważniejsze jest zdecydowane działanie. Ukrywanie się w domu w objęciu własnych paradygmatów nie odgoni wirusa. Wojny i kryzysy stwarzają mnóstwo okazji. Zawsze też zmieniają paradygmaty. Kwestionują status quo. To jest to, co lubię najbardziej – zmiana status quo. To, czego nie dało się załatwić w urzędach zdalnie nagle stało się możliwe. Nawet przeprowadzanie dofinansowanych szkoleń z mediów społecznościowych, które odbywają się przecież w internecie. Dojazdy do pracy zajmujące mnóstwo czasu okazały się zupełnie niepotrzebne. Poranne i popołudniowe korki się zdematerializowały. Obecność w życiu własnych dzieci, na którą nigdy nie było czasu, zbliżyła się na wyciągnięcie dłoni. Odzyskaliśmy kilka godzin dziennie na własne życia. Kilka godzin na myśli o własnym życiu. Na obserwację, co tak naprawdę jest do życia potrzebne. Cztery samochody? Wielkie domy? Wycieczki do drogich hoteli? Imprezy z kumplami na mieście? Siedemnaście garniturów? Najnowsze zapachy perfum? A może dres, kromka chleba, czas z rodziną, Twoje hobby?


A pieniądze? Nie masz prawa domagać się ich od szefa. Zapewne jest przedsiębiorcą, który zaryzykował kiedyś wiele, by gonić swoje marzenia. Dzięki temu powstały miejsca pracy. Także Twoje. I teraz, kiedy w jego hotelu są tylko puste pokoje, w restauracji prąd zużywa tylko lodówka z resztkami zapasów, teraz, kiedy w biurze są puste biurka a na halach zdziesiątkowana obsługa maszyn, skąd ma on wziąć pieniądze na Twoją wypłatę? Ma utrzymać zatrudnienie, bo pracownicy nie mają z czego żyć? Tak, wiem, odpowiedzialność społeczna jest ważna. Turkusowe organizacje, itp. No, właśnie ta odpowiedzialność każe przedsiębiorcom dzielić się zyskiem. I ta sama odpowiedzialność podpowiada, by odpuścić roszczenia, gdy świat Twojego pracodawcy pęka.

Sam tracę teraz pieniądze. Moja praca nie jest teraz priorytetem dla moich klientów. Jednak nie macham im przed oczami umowami ani nie straszę smutnymi gmachami sądów. Rozumiem. Współczuję. Wspieram. Podziwiam. Obserwuję, jak sobie radzą i jestem dumny z ich przedsiębiorczości. Widzę, że radzą sobie sami, bez wsparcia urzędników i kuglarzy, którzy uczą, jak przetrwać w kryzysie, mimo że ich największy dotychczas kryzys w życiu to o tydzień spóźniony przelew od pracodawcy.

Nawet jeśli popełniłem błąd i niektórzy stali się „szeregowymi ludźmi” nie z własnego wyboru, to teraz mają ogromną, niepowtarzalną szansę dokonać wyboru. Każdy może łatwo zmienić swój status, jeśli tylko w to uwierzy i poszuka okazji. Alternatywnie, można schować się w skorupie medialnego wirusa i we wrzasku telewizora kontemplować własny strach, czekając aż wszystko wróci „do normy”. Nie wróci. Nic nie będzie już takie samo. Możesz na tej wiedzy wygrać albo przegrać, bo remis też będzie porażką. Ja postanowiłem nie przegapić tej szansy. Jeśli nie wygram, to przynajmniej przegram z uśmiechem. Przede wszystkim uśmiechu Wam życzę.